Do strony tytułowej

  Parafia Strachocka  

  Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli  

  Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej  

  Informacje dla pielgrzymujących do Strachociny  

  Mówi ksiądz Proboszcz, Józef Niżnik  

Mówi Ksiądz Proboszcz

Święty ze Strachociny Czy Patron Polski? Kazanie z czerwca 2003 Referat w Warszawie 2004 Spotkanie z Patronem O ks. Proboszczu

krzyż

Refleksja w św. Andrzeju Boboli autorstwa ks. prał. Józefa Niżnika, kustosza sanktuarium w Strachocinie

O świętym, jakich się rzadko spotyka!

Jan Paweł II w liście Tertio millennio adveniente napisał: W Jezusie Chrystusie Bóg nie tylko mówi do człowieka - Bóg szuka człowieka... Dlaczego szuka? Dlatego, że człowiek oddalił się od Boga, ukrył się przed Bogiem… Człowiek dał się sprowadzić na manowce przez nieprzyjaciela Boga (por. Rdz 3, 13)…. Jeżeli Bóg szuka człowieka przez swojego Syna, to dlatego, ażeby go wyprowadzić z tych manowców, na które coraz bardziej schodził. „Wyprowadzić”, to znaczy wytłumaczyć człowiekowi, że znajduje się na błędnych drogach, ale to znaczy także przezwyciężyć zło, które rozpanoszyło się w dziejach człowieka.

Plan Ojca przyjścia Mesjasza na świat był dobrze zaplanowany i przez patriarchów, proroków i kapłanów objawiany narodowi wybranemu, narodowi żydowskiemu. Ale, gdy Mesjasz przyszedł, ludzie Go nie rozpoznali. Dlaczego? Bo ludzie powymyślali sobie teorie o przyjściu Mesjasza. Kiedy zaś okazały się one chybione, ludzie nie potrafili otworzyć się na to, co się stało. Stąd od samego początku Jezus ma problemy. Widać je już podczas narodzenia. Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli. Ta niechęć ludzi do Jezusa  towarzyszyła Mu przez całe Jego ziemskie życie. Jezus miał problemy nie dlatego, że był zły, ale dlatego, że ludzie mieli inną wizję Mesjasza. Jezus chciał im to wytłumaczyć, ale to ich nie przekonywało. Więc stało się tak, jak się stało. Winien jest śmierci. Na krzyż z Nim. Ukrzyżuj Go.

Jezus pomimo przeszkód z konsekwencją poszukiwał ludzi, by ich pojednać z Ojcem. Poszukiwał od betlejemskiego żłóbka aż po śmierć na krzyżu. I nadal poszukuje, bo wie, że tylko ten, kto uwierzy w Niego będzie zbawiony. Jezus dobrze wie, że innej drogi do Ojca nie ma, jak tylko przez Niego. Dlatego już za życia gromadził wokół siebie ludzi, których przygotowywał do ewangelizacji. On ich wybrał i nazwał apostołami. Dał i moc i powiedział im, aby szli i owoc przynosili i aby owoc ich trwał. To dzięki ofiarnej pracy tych ludzi na ziemi jest Chrystusowy Kościół.

Kościół jest wspólnotą Jezusa, która rodzi się z łaski Boga i zaangażowania ludzi w sprawę Jezusa z Nazaretu. Wystarczy czytać Dzieje Apostolskie, by poznać ten trud ludzi włożony w rozwój Kościoła. A dlaczego się tak angażowali? Bo dla nich bycie chrześcijaninem oznaczało zarazem wezwanie do dzielenia się wiarą. I choć nie raz to zatroskanie o wiarę w Jezusa prowadziło do śmierci męczeńskiej, to jednak z mocą podkreślali, że oni nie mogą nie mówić o tym, czego dotykały ich ręce, na co patrzyły ich oczy. Dla pierwszych chrześcijan sprawa była jasna: trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. To dzięki takim wyznawcom Chrystusa, chrześcijaństwo docierało się aż po krańce świata.  

 W ten łańcuch uczniów Jezusa, którzy z wielką gorliwością troszczyli się o rozwój Chrystusowego Kościoła wpisuje się Święty, którego czcimy 16 maja, a mianowicie, św. Andrzej Bobola. Postać wyjątkowa wśród katalogu świętych. Gdy poznamy jego życiorys i jak rodził się jego kult w Kościele, od razu zauważymy, że jest to święty, który fascynuje i budzi wiele pytań. Mało wiemy o jego dzieciństwie. Jeśli cokolwiek dziś mówimy o nim z tego okresu, to są to tylko przypuszczenia i opinie. Młodzieńcze lata Boboli owiane są tajemnicą. Dziś wprawdzie wielu przyjmuje się, że przyszedł na świat w Strachocinie, w archidiecezji przemyskiej. Wskazuje się w tej parafii miejsce, gdzie mieszkała jego rodzina, zwane Bobolówka. Ale, nie ma żadnego dokumentu, który by to potwierdził. Jeśli wskazuje się na Strachocinę, jako miejsce urodzenia św. Andrzeja, to dlatego, że jednemu ze strachocińskich proboszczów, który miał łaskę z nim się spotykać powiedział: zacznijcie mnie czcić w Strachocinie. Jednak nie wyjaśnił mu, dlaczego? Obecne wydarzenia w tej parafii mogą potwierdzać, że jest to miejsce bliskie i drogie św. Andrzejowi, ale czy się tu urodził – pozostanie pytaniem, dopóki nie znajdą się dokumenty potwierdzające te opinie.

Pomimo braku tych wiadomości postać św. Andrzeja naprawdę zasługuje na uwagę. Dostrzegali to Polacy. Zwrócił na tą postać uwagę Pius XII pisząc o nim encyklikę Invicti athletae Christi w roku 1957, w której czytamy: Jest naszym gorącym pragnieniem, żeby wszyscy po całym świecie uczestnicy chlubnego miana katolików, a zwłaszcza ci synowie ukochanej przez nas polskiej ziemi, … pobożnym sercem i umysłem rozważyli jego męczeństwo i jego świętość. Nie chcemy więc pominąć tej pamiętnej chwili, która złotymi zgłoskami zapisana jest w rocznikach Kościoła, żeby nie wspomnieć o jego życiu i cnocie i żeby tak Wam, Czcigodni Bracia, jak wiernym waszej pasterskiej pieczy zawierzonym, przez to ogólne pismo nie wskazać w nim przykładu, który by każdy wedle swojego stanu i zawodu mógł obrać za przedmiot naśladowania.

Pius XII napisał te słowa w encyklice, z racji obchodów 350 rocznicy męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli. Zapoznając się z jego życiorysem poczuł się tak głęboko wzruszony, że swoje duchowe przeżycia przekazał Kościołowi w tejże encyklice. Ojciec Bobola w cały swoim życiu kapłańskim i zakonnym jest bardzo radykalny w tym, co robi. Szczególną opieką otoczył ludzi, którzy z różnych powodów zatracili wiarę i pogubili się w życiu. Troska o ludzkie dusze staje się pasją Boboli. Dla tych dusz opuszcza klasztory i wędruje po domach, by odnajdywać tych, co zaginęli. Niedojedzony, nieumyty, niewyspany, ciągle w podróży, by spotkać tych, co potrzebują duchowej pomocy każą ludziom w ojcu Andrzeju widzieć  duszochwata.

Taki był aż do 16 maja roku 1657, do dnia męczeństwa. Cóż tu można dodać, gdy czyta się opis jego śmierci. Kozacy dopadli Andrzeja Bobolę w miejscowości Peredyle...i poczęli natychmiast „nawracać” Andrzeja na wiarę prawosławną. Gdy namowy i groźby nie odniosły skutku, obna­żyli go, przywiązali do płotu i skatowali nahajkami, poczym odwiązanego bili po twarzy… Następnie związali mu ręce, umieścili go między dwoma końmi i ruszyli do Janowa… Odarty z odzienia, pokryty sińcami i krwawiącymi ranami, odbył Andrzej swój wjazd triumfal­ny do Janowa… Tu przyjęto go szyderstwami i okrzykami: «To ten Polak, ksiądz rzymskiej wiary, który od naszej wiary odciąga i na swoją polską nawraca!«  … Na rynku janowskim stała szopa służąca za rzeźnię i jatkę. Wprowa­dzono tam Bobolę, rzucono go na stół rzeźnicki i uwiwszy wieniec z młodych gałęzi dębowych ściskano mu głowę… przypiekali mu cia­ło ogniem. Stałość Andrzeja w wierze katolickiej doprowadzała Kozaków do coraz większego okrucieństwa. «Tymi rękami Mszę odprawiasz, my cię lepiej urządzimy«, mie­li wołać do niego i wbijali mu drzazgi za paznok­cie. «Tymi rękami przewracasz kartki ksiąg w kościele, my ci skórę odwrócimy, ubierasz się w ornat, my cię lepiej ozdobimy, masz za małą tonsurę na głowie, my ci wytniemy większą «, wołali podobno w dalszym ciągu, zdzierając no­żami skórę z rąk, piersi i głowy, odcinając wska­zujący palec lewej ręki, końce obydwu pierw­szych palców i wycinając skórę z dłoni…. Poddając się woli Boga, wśród jęków wzywał świętych imion Króla i Królowej Mę­czenników, Jezusa i Maryi, a w odpowiedzi na szyderstwa i bluźnierstwa swych katów, wzywał ich do opamiętania. Ci prowadzili swe ohydne dzieło w dalszym ciągu. Wykłuli mu prawe oko, przewrócili go na drugą stronę, zdzierali mu skórę z pleców i świeże rany posypywali plewami z orkiszu, odcięli mu nos i wargi, przez otwór, wycięty w karku, wydobyli język i odcięli u nasa­dy, wreszcie powiesili go u sufitu za nogi, głową na dół i naśmiewali się z ciała, rzucającego się w konwulsjach i skurczach nerwowych: «Patrzcie, jak Lach tańczy! « Dwukrotne cięcie szablą w szyję, było ukorono­waniem tragedii janowskiej.

A potem cichy pogrzeb i w krótkim czasie zapomniano o tym ofiarnym i pełnym poświęcenia Jezuicie. Aż nadszedł dzień 16 kwiecień 1702 rok. Wówczas rektorem Kolegium Jezuitów w Pińsku był Marcin Godebski. Przełożony jest bardzo zmartwiony, gdyż zbliżają się Szwedzi do Pińska. I w takich okolicznościach objawia mu się Bobola i mówi do niego: odszukajcie moją trumnę, a ja wam pomogę. I odszukano. W niej zaś było ciało zachowane od rozkładu. To wystarczyło tamtym ludziom, by zacząć szukać pomocy u Boga za przyczyną ojca Boboli. I pomoc przyszła. A kult do Andrzeja Boboli nabierał coraz większego dynamizmu i obejmował coraz to większe kręgi ludzi. Przygotowano dokumentację pod beatyfikację. A po cudzie nad Wisłą w roku 1920 zaczęto starać się o kanonizację. I tak z biegiem historii relikwie św. Andrzeja Boboli znalazły się w Polsce. 

I wówczas, gdy relikwie Boboli znalazły się w Polsce zaczyna w Strachocinie pojawiać się proboszczom kapłan. I trwało to, do 16 maja 1987 roku, gdy ówczesny proboszcz nawiązał kontakt z przychodzącym i znikającym kapłanem. Zapytał: Kim jesteś i czego chcesz? Usłyszał: Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie. Po weryfikacji tego wydarzenia u Ojców Jezuitów w Warszawie, sprowadzono do parafii relikwie Świętego i spełniono jego wolę. Od tego wydarzenia nikt się w Strachocinie nie pojawia, a kult św. Andrzeja Boboli bardzo się rozwija. Najważniejsze w tym kulcie jest to, że wielu ludzi dziękuje Bogu za to, że zostali wysłuchani przez Boga w swoim błaganiu w tym miejscu. Świadectw wysłuchanych z roku na rok jest coraz większa. I to jest ważny przyczynek do tego, że św. Andrzeja Bobolę łączy się dziś ze Strachociną. A Bobolówka, miejsce zamieszkania Bobolów w Strachocinie w latach 1520-1686, stała się bardzo znanym i cenionym miejscem przez pielgrzymów.   

 * * *

 
Do góry strony


Tłem jest trawa pochodząca z widoku na Strachocinę wykorzystanego jako tło strony tytułowej.